Odczucia po wyjściu z seansu, śmiałam się więcej razy niż pojawił się jakiś zaskakujący moment, żeby się przestraszyć. Myślałam, że to może przez własne poczucie humoru, jednak cała sala kinowa równocześnie wybuchała śmiechem w niektórych momentach, a szczególnie po tekstach Richie'go.
Teksty Richie'ego były kompletnie nieśmieszne, ale za to każda "straszna scena" sprawiała, że śmiałem się z zażenowania.
Cała ta konwencja jest jak dla mnie słaba ale to kwestia gustu.
Momentami straszy, momentami bawi, taki chaotyczny miszmasz bez jakiegoś sensu.
co w tym było do zrozumienia? szkoda mi czasu na opisywanie Ci wszystkiego ale chociaż jedno ci napiszę: chodziło o pokonywanie własnych słabości i lęków
Filmu jeszcze nie widziałem, ale chciałbym podkreślić, ze książka Kinga tez nie przeraża. Jest to wg mnie powieść z elementami horroru, przygody, dramatu, psychologii, a także komedii. Jak ktoś nie czytał książki, a po filmie spodziewał się emocji rodem z "Rec" to na pewno będzie zawiedziony.
Niestety. Większość ludzi myśli że to film w stylu REC lub Conjuring. A tutaj nic z tego. Film bardzo dobry. I Pennywise rodem z kart książki.
Jeżeli film nie potrafi się sam obronić bez znajomości książki, to jest kiepski i tyle. "Lśnienie" zachwyca również nie znających książki, bo jest po prostu bardzo dobrym filmem. Amen.
Masz rację, chociaż myślę, że w tym przypadku problemu nie robi nie tyle materiał źródłowy, co kampania reklamowa, pokazująca film jako ten, przy którym gacie będą zmieniane co 5 minut, kiedy groza (która jak dla mnie wypada dobrze) tak naprawdę nie jest tutaj najważniejsza.
Dokładnie. Niektórzy nie powinni oglądać tego co akurat popularne, nie rozumiejąc tego czego się naprawdę ogląda. Jak dla mnie świetny film grozy wykorzystujący w przedni sposób motywy konwencją.
Również nie rozumiem ocen na nie. Ale każdy ma jakiś tam swój gust...lepszy lub gorszy. Dla mnie film był mega klimatyczny. No, jak można powiedzieć, że brak klimatu w takich momentach,gdy dzieciak w samopas buszuje po kantorku ojca (kantora) i jest świadkiem, jak obraz spada ze ściany i znika z niego postać, która nagle wyłania się z cienia albo jak inny podąża za ścieżką ustawioną z dziwacznych "jaj" do piwnicy biblioteki, w której zaczynają się dziać niewytłumaczalne rzeczy, albo jak oglądali w garażu slajdy i wtem wszystko wymyka się spod kontroli? Jeśli to nie jest klimat, to raczcie powiedzieć, co w takim razie uważacie za klimatyczne. Przykłady poproszę, bo na razie to tylko potraficie sączyć pianę i nic z tego nie wynika. Strach jest najlepszą pożywką dla upiorów - w ten sposób powinien być odbierany ten film, bo sporo w nim psychologii, a nie bezsensownej krwawej jatki. Mnie on niesamowicie przypomina inny film "Strach przed ciemnością", którego ocena, uważam, została mega zaniżona. No, ale to nie King, więc i film znacznie mniej popularny.
Jeśli chodzi o krwawą jatkę to ten film tak był promowany, więc trudno się dziwić czego oczekuje przeciętny widz. Pennywise jak dla mnie świetny, ale aktorsko, bo jeśli idzie o postać to została spłaszczona do granic możliwości. Z bytu kosmicznego zrobili zwykłego potwora (o mięsko, jakie dobre). Scena w garażu, dobra, świetnie, ale ktoś zdecydowanie przedobrzył, gdy kazał kilku metrowemu clownowi wyskoczyć z ekranu. Epizod z obrazem i krzywą damą, błagam, CGI biło po gałach aż strach. Jedynie z tego co wymieniłeś to scena w bibliotece broni się najlepiej, ale jest słabo umotywowana. Ben siedzi w bibliotece i czyta o Derry, bo tak.
Dla mnie osobiście najbardziej klimatyczne momenty to Georg biegający po domu w nocy, to kartka o zaginięciu, którą czyta Richie, to łazienka we krwi której nie widzą dorośli, to odwracanie wzroku przez dorosłych w samochodzie i czerwony balon, a nie j*b wielki clown klimat jak nie wiem co.
A z innych minusów to:
- Henry świruje z dnia na dzień
- Żarty Richiego są żenujące (lekko mówiąc)
- Akcja rozkręca się w mgnieniu oka i zapieprza do ostatniej chwili, wszystko tłumaczone jest w biegu, a relacje między bohaterami są prowadzone po łebkach (i nie obchodzi mnie rozmiar oryginału, chyba scenarzysta wie do czego startuje)
To tak na szybko.
Zapraszam do dyskusji innych niech też się wypowiedzą.
Nie zapominajmy, że to jest dopiero pierwsza część, więc nie wiadomo co zrobią z Pennywisem (bo myślę, że nie popełnią tego samego błędu co miniserial) i nie wiadomo czym tak naprawdę będzie.
Jaki znów błąd w miniserialu?
To było kosmicznym bytem, jego właściwa postać najbardziej zbliżona była do pająka.
To co piszesz jest prawdą, jednak o ile w książce ten cały wątek był dość ciekawy (zwłaszcza jak połączymy to z uniwersum Mrocznej Wieży) i było to tak uzasadnione, że chociaż może ten wątek ostatecznie rozczarować, to jednak ma on "głębszy" sens że tak to ujmę. W miniserialu niestety, z powodu pewnych ograniczeń ten wątek bardzo uproszczono, przez co oglądając można pomyśleć "aha, ten cały stwór to ostatecznie wielki pająk". Przynajmniej ja tak odbieram.
Masz rację, żarty Ritchiego są chamskie (nic takiego w książce nie istnieje)
Akcja musi się rozwijać, i tak mamy ponad 2 godziny filmu.
Henry świruje od początku filmu.
Rytuału Chud nie da się przełożyć na język filmowy
Czy ja wiem, czy Rytuału nie da się przełożyć na język filmowy. Taką Grę Geralda teoretycznie jest bardzo ciężko przełożyć na język filmu, a jednak film Netflixa okazał się porządną adaptacją powieści, jak i porządnym filmem w ogóle. Gdyby zrobić z To drugi, większy miniserial, może byłaby możliwość przedstawienia Rytuału Chud.
Swoją drogą podobno w drugiej części filmu mają być flashbacki z dzieciństwa, to może tam jakoś spróbują to przedstawić.
Jak dobrze pamiętam to rytuał Chud polegał na gryzieniu języka rywala i opowiadanie dowcipów (brzmi to tak dziwnie, że niemal jestem pewien że coś pochrzaniłem), mogliby spróbować w tę stronę, proste rozwiązanie żywcem wyjęte z książki (nie mówię, że takowe się tam pojawia), ale do kina w tej postaci pasujące. No bo pomyśleć jak taki Bill bierze do ust jęzor Tego to... Scena tak odrażająca, że aż genialna (zresztą tak wyobrażałem sobie ten rytuał czytając książkę - dziwne, może troszkę).
Co się tyczy Henry'ego to świruje on owszem, na początku jest to w miarę unormowane szaleństwo rośnie powoli i starannie, aż tu nagle jeb i biega taki z nożem za grupką dzieciaków.
Czy tak wygląda szaleństwo? Nie wiem, ale jedno jest pewne nie da się uchwycić tak dramatycznej przemiany za pomocą 2h filmu, nie ważne jakby się do tego przymierzać.
Serio? Po 4 latach dajesz mi taki wysryw? Nie starczyło ci intelektu choćby na odrobinę konstruktywnej krytyki?