Mnie to właśnie zastanawia, intelektualista trafia do więzienia za zabójstwo gwałciciela żony, w większości czasu w celi jest nieobecny duchowo jak z filozofii Berkeleya gdzie więzienie ani mury nie istnieją a są to tylko idee więzienia bo "jego tutaj nie ma" mówi do Łukasza.
Czyta książki i codziennie pisze listy do żony.
Nie mówi grypserą. Dziwne.
Nikt się do niego nie czepia, ani "Kosior", ani, "Siwy" z Albertem, chociaż jest całkowicie z innej bajki niż te szumowiny. Strach?
Na spacerniaku idzie jak widmo, też nikt go nie atakuje, nikt nie posądza go o konszachty z Policją, nikt nie chcę od niego wagonu szlugów, skąd taka taryfa ulgowa?
Wydaje mi się, że gdyby mu zabrali te książki to by nie wytrzymał, a może się mylę?
Myślę, że pozostali z nich siedzą za "lżejsze" przestępstwa, przez co jest w ich oczach kimś silniejszym psychicznie. No i też nie są jacyś bezduszni i okazują mu szacunek wiedząc jak wyglądała jego historia.
Ty byś nie szanował kolesia który gołymi rękoma zmasakrował innego człowieka? :D
Na tym właśnie polega hierarchia więzienna. Dawid dokonał zabójstwa gwałciciela, więc jest na "świeczniku" i inni mu nie podskakują. Z kolei Roman siedzi bodajże za niepłacenie alimentów, przez co jest na dole tej drabinki i musi sprzątać celę itp.
Raz się chłopu zdarzyło morderstwo, od razu żeby stać tak wysoko w hierarchii więziennej? ani to gangster ani to jakiś terrorysta czy seryjny morderca, zwyczajny intelektualista ot co.
Wydaje mi się, że tu też ważne są okoliczności. To nie jakiś pospolity zbir, który kogoś tam zabił w bójce, ani żaden nieostrożny kierowca, który trzepnął kogoś na pasach, tylko człowiek, który postanowił wymierzyć karę gwałcicielowi. Specjalistą od więziennictwa nie jestem, ale z tego co wiem, to właśnie tak to działa.