dawno nie widziałam nic tak poruszającego, prawdziwego do głębi, po prostu miód!
film o pięknej kobiecie. dla tych, którzy szukają pogody ducha. dla tych, którzy potrzebują wsparcia i wiary w to, że życie jest piękne.
oglądając film dziwiłam się i zachwycałam siłą Maudie, jej skoncentrowaniem na tym, co dla niej najważniejsze, na odwadze, pewności siebie. podziwiałam radość, nie była ona eksplodująca oczywiście, ale przebijała się przez jej promienny uśmiech, szczere oczy, słowa. podziwiałam chęć życia, pomimo bólu, który odczuwała w swojej chorobie oraz zapewne odczuwając go mając świadomość, że została jej odebrana córka. podziwiałam umiejętność widzenia piękna w prostocie, która ją otaczała. i wciąż ta siła towarzysząca jej prawie w każdym momencie życia. patrzenie na to krzepi i może przewietrzyć zasmolone smutkiem myśli. na końcu filmu przez moment pokazano "prawdziwą" Maudie i gdy zobaczyłam jej uśmiech pomyślałam, że miała w sobie ogromne piękno i aktorka potrafiła je również pokazać.
Właśnie tak zrozumiałem Twoje słowa, tylko że ja inaczej widzę postać Maud. Na pewno nie jako osoby pewnej siebie, radosnej i z promiennym uśmiechem. Wręcz przeciwnie - ta kobieta tyle wycierpiała (fizycznie i psychicznie), że jej pogoda ducha jest raczej ostatnią deską ratunku przed materialistycznym i prostackim światem.