Ciekawa rzecz z tym "Himizu", bo jest to film, w którym zawierają się najgorsze i najlepsze cechy japońskiego kina. Z jednej strony zaangażowany społecznie, świetnie zagrany i rewelacyjny wizualnie, z drugiej zaś napakowany przesadzonym do granic możliwości sentymentalizmem (czyt. rozczulaniem), dramatycznym...
To opowieść o porzuconym przez rodziców gimnazjaliście, który pragnie wieść życie tak
przeciętne, jak to tylko możliwe. W praktyce okazuje się to być niewykonalne, gdy los nie szczędzi
mu sytuacji, w których o normalność niezwykle trudno.