Krytyczne głosy fanów "ewendżersów" prawiące o nudzie i wolnej akcji powinny być zachętą dla ludzi głodnych kina ambitnego i wbijającego w fotel. Wspaniała rola Mikkelsena - pokazać tyle emocji praktycznie bez słów może tylko naprawdę dobry aktor.
"Michael Kohlhaas" - tu też pozamiatał niewiele mówiąc, ostatnia scena godna oscara, ale w tym dawnym sensie. Nie mówiąc już o Valhalla rising, gdzie nie powiedział ani jednego słowa.
Ale poza dodaniem komentarza nic nie wnoszącego do tematu masz coś do powiedzenia? Jakieś wnioski? Za lub przeciw? Cokolwiek poza wypróżnianiem się w "internetach" zamiast w WC?
Film ciekawy od samego początku do samego końca, oczywiście nie dla każdego. Temat filmu przypomniał mi stary hit Alive dramat w Andach.